W zeszłą sobotę pobudka musiała
nastąpić wcześnie i to o wiele za wcześnie, bo już o 6stej rano…
Co było wyzwaniem, bo pracę
skończyłam w piątek po 23ciej, a spać mi się tak szybko nie chciało.
Zbiórkę zarządziło nasze biuro
podróży Five Stars (link) na 7.30 pod Golden Mile Complex.
Pół godziny później
miał nastąpić wyjazd. Jechało oprócz nas jeszcze 6 osób, więc stanowiliśmy
liczną grupkę ośmiu turystów.
Na całe szczęście wszyscy stawili
się o wyznaczonej porze, odebraliśmy vouchery na hotel i autobus i
mogliśmy ruszać!
Nasz tzw. VIP coach wcale nie był
taki super, chociaż trzeba przyznać, że miejsca było dosyć, żeby wygodnie się
ułożyć do snu.
Po drodze mieliśmy jeden
półgodzinny postój w malezyjskim food courcie. Ogólnie droga nam się nie
dłużyła, bo większość czasu przespaliśmy.
Nie pamiętam dokładnie o której
byliśmy w KL, ale na pewno było po południu gdy dotarliśmy do hotelu.
Swiss
Garden Hotel mieści się w centrum miasta, co było dużym plusem. Zarezerwowaliśmy
cztery dwuosobowe pokoje i przy check-in trochę nas zdziwiło jak pani
recepcjonistka oznajmiła, wręczając karty do dwóch pokoi, że pozostałe dwa
nie są jeszcze posprzątane i musimy poczekać na resztę kart…
A więc wprowadziliśmy się szybko
do tych 2 pokoi- chłopaki do jednego, dziewczyny do drugiego, żeby szybko się odświeżyć
i wyruszyć na zwiedzanie.
Czasu było mało, więc liczyła się
każda minuta.
Stwierdziliśmy zgodnie, że
wybierzemy się spacerem do największej chyba chluby mista, czyli Petronas
Towers- dawniej najwyższego budynku na świecie.
Nie było to daleko od hotelu, ale
po drodze doskwierał już głód i zaczęliśmy szukać miejsca, by czymś się
posilić.
Kto już raz był w Singapurze, gdy
przyjeżdża do KL, widzi gołym okiem, że to całkiem inna bajka. Nie da się
zauważyć brudu i śmieci na ulicach i pobliskich slumsów tak kontrastujących z
niedaleko położonymi wieżowcami… Tak samo liczne małe food courty raczej nie
zachęcały do zjedzenia tam obiadu.
Ale na szczęście z pomocą
przyszła nam SUKA. Nazwa dość myląca dla Polaka, ale tak właśnie nazwano
restaurację, w której zdecydowaliśmy się wziąć coś na ząb.
Nie byłam aż tak głodna i
zamówiłam zupę z owocami morza, która była w sumie znośna, ale nie dorównywała
ani trochę mojej ulubionej Laksie.
Zjedliśmy, popiliśmy, w
międzyczasie oglądaliśmy amerykańskie rodeo na wielkim
telebimie.
Gdy dotarliśmy do wież, poszliśmy na sam dół z zamysłem kupienia biletów na wjazd do góry. Pan z obsługi nas grzecznie poinformował, że bilety zostały na dziś
wyprzedane i jeśli chcemy się załapać na jutro musimy przyjść bardzo wcześnie
rano… I już było oczywiste, że my w kolejce to stać nie będziemy. Takie
atrakcje to raczej dla Singapurczyków, oni uwielniają stać w kolejkach.
Stwierdziliśmy, że jutrzejszy dzień chcemy wykorzystać inaczej. A czasu było
naprawdę niewiele, bo w recepcji oznajmili, że mamy się wymeldować w południe.
Trochę zawiedzieni,
rozdzieliliśmy się na 2 grupy- dziewczyny poszły buszować po sklepach na
godzinkę, a chłopaki na piwo.
Po tym czasie
spotkaliśmy się przed wejściem do Petronas Towers, poczekaliśmy, aż zrobi się
ciemno, bo widok wież i pobliskiej kolorowej fontanny jest wtedy przepiękny.
Gdy już
ponapawaliśmy się widokami wież, wsiedliśmy w taksówkę i ruszyliśmy do hotelu na
chwilę, by następnie udać się na pobliską ulicę Bukit Bintang, gdzie życie
tętniło pełną parą…
Wiedzieliśmy,
że tu trzeba uważać na swoje rzeczy, szczególnie jak przekonaliśmy się ile
ludzi przewija się tamtędy w sobotni wieczór.
Mieliśmy
wrażenie, że na tej ulicy co drugi sklep to zakład masażu, bo każdy nas zaczepiał
i pytał, czy chcemy masaż. Były to zazwyczaj młode, mocno umalowane dziewczyny, robiące dziwne miny do chłopaków mówiąc łamanym angielskim: „masasa ser”…
Jakiś czas
póżniej zawędrowaliśmy do Steakhouse na późną kolację. Było pysznie i
sympatycznie.
Potem każdy
robił już co chciał- jedni wędrowali dalej ulicami KL a inni wrócili do hotelu,
żeby w spokoju wypić drinka przy barze i posłuchać występu dwóch Malajek.
Na dzień
następny zdecydowaliśmy, że wybierzemy się do Batu Caves- chyba jedynej większej
atrakcji, którą ma do zaoferowania KL…
Trzeba było
tylko wstać wcześnie, ale co do dla nas :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz