niedziela, 11 grudnia 2011

Pierwsze wrażenia z azjatyckiej ziemi

Po długiej, trwającej prawie 1,5 dnia podróży (łącznie z przesiadkami w Monachium i Dubaju) w końcu wylądowałam na lotnisku Changi w Singapurze. Już w samolocie moją uwagę zwrócili ludzie podróżujący do tego kraju. Singapur jest państwem bardzo zróżnicowanym pod względem etnicznym i to widać na każdym kroku. Najwięcej jest tu ludzi z pochodzeniem chińskim, jakieś 14% ma pochodzenie malajskie, 8 % hinduskie. Jest tez spora grupa osób pochodzenia kaukaskiego, którzy zazwyczaj pracują tu na kontraktach dla różnych firm.  
Przy kontroli paszportowej spotkałam nawet jedną rodzinę z Polski, którą zapytałam jak poprawnie wypełnić kartę embarkacji (embarkation card). Taką kartę wypełnia każdy, kto zamierza przekroczyć granicę Singapuru (turysta, wizytator czy inny obcy osobnik). Wypełnia się tam swoje dane zgodnie z paszportem, a następnie oddaje przy immigration counter, gdzie dostajemy z powrotem jedną część, którą jesteśmy zobowiązani zwrócić przy wyjeździe z Singapuru. Jest tam też ostrzeżenie, iż w Singapurze karą za transport narkotyków jest śmierć. Ja swoją kartę oddałam w Ministry of Manpower, gdy składałam dokumenty o wydanie mi EP (Employment Pass), czyli pozwolenia na pracę.
Gdy już przebrnęłam przez wszystkie kontrole i odebrałam swój bagaż (który był trochę poturbowany po przesiadkach), czekał już na mnie mój Bartek.
Gdy wyszliśmy z lotniska, pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę, była bujna roślinność. Singapur leży niecałe 150 km od równika, dlatego też jest tu klimat wilgotny, co sprzyja rozwojowi pięknej, równikowej roślinności. Choinek się tu niestety nie doświadczy, tak jak dębów, wierzb i innych drzew dobrze nam znanych.

Najczęściej rzucającym się w oczy drzewem jest Rain Tree. Jest to często spotykane przy drogach, rozłożyste drzewo z olbrzymią koroną, które zapewnia sporo cienia, dlatego najczęściej sadzone jest przy drogach. Drugim popularnym drzewem jest Yellow Flame, które swoją nazwę zawdzięcza żółtym kwiatom, pojawiającym się na koronie podczas kwitnienia. Jest popularne ze względu na odporność na suszę, co czyni je dobrze przystosowanym do warunków miejskich.
Sentosa Island

Nic dziwnego iż Singapur nazywany jest czasami Garden City. Jest tu posadzonych około 2 mln drzew. Bez nich miasto to byłoby szarym miastem wieżowców. Drzewa i kwiaty dodają piękna i koloru, a także oferują odpoczynek pod swymi liśćmi od ciągłego tropikalnego upału.

Drzewa na Scotts Road


Wejście do Istana Park, jednego z licznych parków miejskich

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz