piątek, 27 lipca 2012

Kota Kinabalu, Borneo Island, Dzień 1


Sobota, 21 lipca- nasza tygodniowa wyprawa właśnie się rozpoczyna.

Trzeba było wstać z samego rana, bo samolot linii SilkAir odlatywał przed 9-tą. Po odprawie wsiedliśmy na pokład i wyruszyliśmy w dwugodzinną podróż do Kota Kinabalu.
Na miejscu czekał już na nas kierowca z tabliczką na ktorej widniało moje nazwisko. Dostaliśmy krótki plan naszego pobytu, który głównie przewidywał wycieczkę po mieście następnego dnia. Resztę naszego urlopu musieliśmy zaplanować już na własną rękę.
Droga do hotelu była dosyć krótka pomijając może jeden odcinek, gdzie (jak się później okazało) panuje wieczny korek.
Już na miejscu, w hotelu Hyatt Regency pan na recepcji uprzejmie oznajmił, iż pokoje nie są jeszcze gotowe i powinniśmy przyjść po odbiór klucza przed 14-stą.
Było dopiero po 11-stej, więc zostawiliśmy bagaż i postanowiliśmy pozwiedzać okolicę.

Nie jest to nasz pierwszy pobyt w Malezji (byliśmy już w Kuala Lumpur i Malacce) i wiedzieliśmy ogólnie czego się spodziewać.

Jednak nasze pierwsze wrażenia nie były zbyt pozytywne- w całym mieście czuć było wstrętny zapach lub raczej odór ryby zmieszany z wyziewami kanalizacji, a na ulicach było brudno. W około hotelu było kilka centrów handlowych, gdzie mało kto coś kupował, klientów (głównie turystów) też nie było za dużo, a tybylców zwabiały umieszczone gdzie niegdzie telewizory, serwujące zawody wrestlingu…
Na ulicy trzeba być bardzo ostrożnym, gdy chce się przejść na drugą stronę. Pasów dla pieszych jest jak na lekarstwo, a gdy już są, są wtedy także i światła, tylko, że kierowcy nie za bardzo stosują się do nich.

Niedaleko naszego hotelu (który zresztą mieścil się zaraz obok wybrzeża) odkrylismy ogromny targ Pasar Besar, gdzie można było kupić najróżniejsze tutejsze specjały oraz mnóstwo świeżych warzyw i owoców. Nazwa ta przetłumaczona na polski dosłownie oznacza "duży rynek".
Po powrocie do hotelu, poszliśmy do naszego pokoju trochę się odświeżyć i wyruszyliśmy znowu w miasto, tym razem coś zjeść. Wieczór spędziliśmy w hotelu, zasypiając dosyć wcześnie, bo na drugi dzień zaraz po śniadaniu mieliśmy się wybrać na wspomnianą już wcześniej wycieczkę po mieście.

Czekając na boarding

Spoko praca ;) no stress...

widok na pobliską wyspę- Gaya Island

Wioska filipińska na wyspie Gaya

Bazar malezyjski

Targowisko Pasar Besar

widok z okna pokoju hotelowego

widok z okna c.d. niestety nie był zachwycający...

nasz pokój

2 komentarze:

  1. Witaj!
    Cudne to zdjęcie pana "nie stresującego się":)
    Relaksik:)

    Fotografie cudne!
    Moc pozdrowień.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Aniu,
    Singapurczycy raczej tak podchodzą do pracy ;)
    Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń